poniedziałek, 31 lipca 2017

Lian Hearn - Pan ciemnego lasu

Na tle dzikiego lasu, imponujących zamków, ukrytych świątyń i pól bitewnych przygoda, która rozpoczęła się w "Cesarzu ośmiu wysp", zmierza ku pasjonującemu zakończeniu w "Panu Ciemnego Lasu", drugiej części "Opowieści o Shikanoko" Lian Hearn.

Prawowity władca znika. Shikanoko zostaje skazany na życie wyrzutka w Ciemnym Lesie, pół człowieka, pół jelenia. Jednak potężni panowie, którzy teraz rządzą Ośmioma Wyspami, stają się ofiarami podejrzliwości i choroby, a królestwo pustoszą susze i głód. Jedynie Shikanoko może przynieść krajowi uzdrowienie, osadzając na Lotosowym Tronie prawdziwego cesarza. A tylko jedna osoba może sprowadzić go z Ciemnego Lasu...

Łukasz Henel - Demon

Nie jest przecież wykluczone, że istnieją inne światy niż ten, który na co dzień dostrzegają nasze niedoskonałe zmysły. Nikt nie wie, gdzie te ulotne z naszego punktu widzenia światy się znajdują. Może dalej niż same gwiazdy, może jednak znacznie bliżej, tuż obok, w przeszłości lub przyszłości*

Potem media nazwały całe makabryczne zajście „rzezią niewiniątek”. I w rzeczy samej – bestialski akt przemocy wyrządzony dzieciom i ich opiekunom w kościele, w dzień ich pierwszej komunii świętej -trudno nazwać inaczej. Przeżył tylko policjant Lamberg, który kilka miesięcy później musiał zmierzyć się z czymś równie mrocznym, tym, co nadciąga znad gór…

Wałbrzych, Góry Sowie, to tereny, które mają swój specyficzny urok, ale i tajemnice, legendy, podania. Te najnowsze pochodzą z okresu II wojny światowej, a Łukasz Henel w swojej książce „Demon” właśnie do nich się odnosi. Czyni to zresztą nie po raz pierwszy. Eksperymenty, strzeżone tajemnice i próby odkrywania tajemnej mocy przez nazistowskich zbrodniarzy, zajmują istotne miejsce w twórczości Henela. Fikcja miesza się tu z rzeczywistością, bo w „Demonie” przywołane zostają autentyczne nazwiska, m.in. Nikola Tesli, Heinricha Himmlera i jego nazistowskiej organizacji badawczej Ahnenerbe, oraz przede wszystkim Hubertusa Strugholda.

niedziela, 30 lipca 2017

Rene Denfeld - Zaczarowani

Zaczarowani  – Rene Denfeld

Fani grozy patrząc na letnie premiery wydawnictwa Papierowy Księżyc, z pewnością skupili się na Zabawie w chowanego Jack’aKetchum’a, podczas gdy tuż obok debiutująca w Polsce Rene Denfeld zaproponowała powieść momentami równie mroczną i ciężką, lecz zdecydowanie bardziej poetycką, by wręcz nie powiedzieć – magiczną.

Wydaje mi się, że w świecie zewnętrznym imiona wiążą się ze znaczeniem. Harriet mogła wydać na świat Samuela, po którym zjawili się Dan albo Susan. Imiona są ze sobą połączone jak nici. Każde z nich wydycha powietrza w drugie. Imiona te szukają innych, w które mogłyby tchnąć życie, więc cały zamysł drzewa genealogicznego nie jest martwym kręgosłupem, lecz żywym, oddychającym bytem, z korzeniami pod żyzną glebą i połyskliwymi gałęziami wygłodniale szukającymi nieba. Gdy ktoś w zewnętrznym świecie umiera, pozostałe imiona kontynuują oddychanie, szukanie, tworzenie, by drzewo wypuściło pędy w głąb żyznej, leśnej gleby, a życie toczyło się dalej.
Tutaj imiona napotykają swój kres. Dobiegamy końca. Tak jak kropki kończą zdania. Tak jak sznury i kule, gorące przewody elektryczne , krzesło do smażenia oraz zimne, białe rurki. Nawet jeśli uda nam się przeżyć tu swoje życie, dobiega ono końca. Proces tworzenia dobiega końca.
Nikt nie wie tego lepiej od sprzątaczy ciał.

środa, 26 lipca 2017

Anna Kańtoch - Wiara

Słysząc o przesądach i zabobonach na myśl przychodzą średniowieczne starowinki, czarownice i wiedźmy. Wróżbiarstwo, horoskopy i karty tarota, jakieś potajemnie rzucane zaklęcia. Wszelkie gusła związane z praktykami magicznymi, od których religia odcina się grubą kreską. W końcu to element bezwartościowych dzisiaj, pogańskich wierzeń, wypartych przez cywilizacyjny postęp, przez zmiany w zbiorowej mentalności. A mimo to, przesądy wciąż pozostają stałymi elementami tradycji ludowej, folkloru lokalnego, często na wsiach, ale nie tylko, bo przecież kto nie słyszał o czarnych kotach, odpluwaniu przez ramię, przesypywaniu soli…  Nie można zapomnieć o wstążeczkach jak amuletach w dziecięcych wózkach, czterolistnych koniczynkach w portfelach, czy czerwonych podwiązkach. O wszystkim tym, co może odegnać od nas nieszczęście, a przywołać wszelką pomyślność. A czasami zabobon służy temu, by pokonać największe możliwe zło, w które wierzymy…

Anna Kańtoch przenosi czytelnika na polską wieś połowy lat 80., by  w powieści „Wiara” opowiedzieć historię wielkiego strachu, równie wielkiego zabobonu i tajemnicy zła, które nadejdzie ze wschodu.
„ZŁO NADESZŁO OD WSCHODU
JUŻ TU JEST
POKUTUJCIE ŻEBY NIE STAŁO SIĘ WIĘKSZE
ŻAŁUJCIE ZA GRZECHY A ZOSTANIECIE OCALENI”

poniedziałek, 24 lipca 2017

Stefan Darda - Nowy dom na Wyrębach

Powracamy na Wyręby - w sposób melancholijny, nieco smutny, ale pełen nadziei, nowego początku. Wracamy do momentu, w którym skończyliśmy, do roku 1996, tuż po tragicznej, ale zarazem tajemniczej i nie do końca wyjaśnionej śmierci Marka Leśniewskiego. Teraz z tym co po nim zostało – wliczając w to dom na Wyrębach, musi mierzyć się Hubert Kosmala.

Po blisko dziesięciu latach od swojego debiutu literackiego „Dom na Wyrębach”, Stefan Darda powraca z drugą odsłoną tego cyklu, w której przywołana jest większość postaci znanych z pierwszej części. Ze względu na nie oraz poruszane tematy, które ściśle wiążą się z częścią pierwszą, nie polecam czytać „Nowego Domu na Wyrębach” bez znajomości poprzedniej książki.

Stefan Darda w „Nowym Domu na Wyrębach” do tematu podchodzi jednak inaczej, subtelniej, wcielając się w odczucia nowego właściciela domu – Huberta, któremu jego Marek przed śmiercią zapisał wszystko co miał. Mężczyźnie ciężko jest się otrząsnąć po śmierci przyjaciela. Jego smutek podbijają dziwne okoliczności, w jakich zmarł Marek Leśniawski. Grozę budzi nie tylko ów tajemniczy dom gdzieś na Lubelszczyźnie, ale i zapiski zmarłego, które opisują mrożące w krew żyłach, ale i w odczuciu Huberta, niewiarygodne historie. Nawiedzony dom, strzyga, upiory, rozgrzebywanie grobów… Dla Kosmali to wszystko co opisywał jego przyjaciel w pozostawionych zapiskach, jawiło się jako bełkot obłąkanego człowieka, którym najwyraźniej Marek stał się po przyjeździe na Wyręby.

wtorek, 18 lipca 2017

Remigiusz Mróz - Czarna Madonna


Właśnie na dniach ukazała się najnowsza powieść Remigiusza Mroza „Czarna Madonna”. Mróz  to istny kombajn stworzony do pisania powieści. Tempo, z jakim wypuszcza na rynek kolejne książki jest wręcz imponujące, co prowadzi do tego, że wokół jego osoby i twórczości powstają już niemal legendy, zaś sam autor ma zarówno zagorzałych przeciwników jak i zwolenników. Nie będę tutaj rozwodził się nad przyczynami takiej sytuacji, bo nie o to chodzi. Jednak jest jedna rzecz, której nie trawię. A mianowicie, ostatnio bardzo popularne jest krytykowanie autora, lub jego powieści, zanim trafi na rynek księgarski. Miałem tego ostatnio przykład, przy okazji zupełnie innej książki, ale podobne głosy pojawiły się i w przypadku tej. Dlatego postanowiłem zmierzyć się z „Czarną Madonną”, aby mieć narzędzia do dyskusji, która z pewnością jeszcze w internecie rozgorzeje i mam tutaj na myśli fanów zarówno autora, jak i miłośników literackiego horroru, do którego sam autor zalicza swoją najnowszą książkę. 
Podobnie książkę reklamuje wydawnictwo Czwarta Strona. Mało tego – spotkałem się już z recenzjami, gdzie „Czarną Madonnę” wepchnięto w mój ulubiony gatunek jakim jest horror. Czy faktycznie mamy do czynienia z nowym Remigiuszem Mrozem, który z hukiem zawładnie umysłami horror maniaków? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź poniżej.

poniedziałek, 17 lipca 2017

Łukasz Henel - wywiad

Nie wiem, czy „Demon” jest moją najlepszą książką z literackiego punktu widzenia, ale z pewnością jest największym do tej pory komercyjnym sukcesem.


Cześć Łukasz.
Nie wiem czy pamiętasz, ostatni raz rozmawialiśmy 11 sierpnia 2015 roku. Był to wywiad na blog Oka i dotyczył premiery Twojej książki „Podziemne miasto”. Co się zmieniło przez te dwa lata?

Jak ten czas leci… Przede wszystkim napisałem i wydałem kolejną powieść, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że spotkała się ona z ogromnym zainteresowaniem. Na obecną chwilę można mówić o dużym sukcesie „Demona”. Poza tym cały czas piszę. Tworzę również teksty bardziej „użytkowe”, ponieważ pracuję również jako copywriter. Myślę jednak, że przez te dwa lata dojrzewałem „mentalnie” oraz warsztatowo do napisania „Demona”. Jeśli pytasz mnie co uznaję za uwieńczenie tego okresu, to bezspornie jest to właśnie nowa książka.

Najnowsza powieść „Demon”, tym razem ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk. Jak długo powstawała?

         To nieco skomplikowane. Właściwie trudno jest powiedzieć, kiedy powieść powstaje. Rozumiesz, najlepszy pomysł może przyjść ci do głowy kiedy idziesz do łazienki umyć zęby. Wizja powieści jakoś z wolna rodzi się w głowie. W pewnym momencie czujesz, że jesteś gotów i siadasz do komputera. Dlatego trzeba oddzielić samo „fizyczne” pisanie tekstu od myślenia o nim. Ja myślałem o „Demonie” na pewno od czasu zamknięcia projektu jakim było „Podziemne miasto”. A może nawet jeszcze wcześniej. Natomiast samo pisanie zajęło mi około trzech miesięcy.

         Powiedz jeszcze, jak przygotowywałeś się do napisania „Demona”?

         Przede wszystkim konieczne było zdobycie pewnego rozeznania w temacie Gór Sowich. Pomogła wycieczka jak i lektura książek. Sam pomysł natomiast narodził się w… Szklarskiej Porębie. Udaliśmy się z żoną na cmentarz, aby spróbować odszukać grób malarza Wlastimila Hofmana. Spotkałem tam bardzo ciekawego człowieka, który opowiedział mi o skarbach ukrytych w Górach Sowich. Wspomniał między innymi o Werwolfie i jego „rezydentach” do tej pory strzegących tajemnic. Zgodnie z jego opowieścią w miejsce domniemanego ukrycia skarbów miał swego czasu przyjechać generał Jaruzelski wraz z obstawą. Chcieli zacząć kopać i szukać skarbów. Jednak coś przestraszyło ich do tego stopnia, że już następnego dnia wyjechali w pośpiechu. Ta opowieść dała mi sporo do myślenia i z pewnością jakoś zainspirowała do napisania „Demona”.

czwartek, 13 lipca 2017

Dot Hutchison -Kolekcjoner motyli

KOLEKCJONER MOTYLI

Pierwsze spojrzenie na okładkę ”Kolekcjonera motyli” i nie można  nie pomyśleć o naszym rodzimym „Motylku” Kasi  Puzyńskiej. Takie miałam skojarzenie po otworzeniu przesyłki.
Jak się jednak okazało, okładka to jedyne, co te książki mają ze sobą wspólnego.

Agenci Victor Hanoverian i Brandon Eddison dostają wezwanie na miejsce zbrodni. Odkrywają posiadłość otoczoną ogrodem, w którym więziono młode kobiety i okrutnie się nad nimi znęcano. Ich ciała pokryto tatuażami, tak by przypominały motyle, Jedna z nich, Maya, trafia do pokoju przesłuchań FBI. Jej zeznania mają pomóc w rozwikłaniu jednej z najbardziej niesamowitych spraw w historii agencji. Maya mówi o życiu w ogrodzie. Opowiada przerażającą historię Ogrodnika, brutalnego nadzorcy ogarniętego chorą obsesją. Im więcej dziewczyna ujawnia, tym bardziej agenci nie mogą oprzeć się wrażeniu, że znacznie więcej przed nimi skrywa.

wtorek, 11 lipca 2017

Remigiusz Mróz - Deniwelacja

Remigiusz Mróz to jeden z najbardziej płodnych polskich autorów młodego pokolenia, który szturmem zawojował polski rynek wydawniczy. Jego twórczość cechuje na pewno spora różnorodność tematu – thriller, kryminał, powieści nawiązujące do tematyki historycznej, prawniczej, czy politycznej. Niebawem na rynku ukaże się jego pierwszy horror. Z tego powodu nie można go przypisać jako autora jednego gatunku literackiego. Taka wszechstronność może jednak sugerować, iż Remigiusz Mróz nie może we wszystkich tych tematach czuć się literacko dobrze i udźwignąć ich pod względem jakościowym. Z perspektywy przeczytanych przeze mnie książek tego autora mogę powiedzieć - nic bardziej mylnego.
Remigiusz Mróz ma swój pisarski styl, ale jednocześnie jest on plastyczny, wpisujący się w klimat, w jakim chce daną książkę stworzyć. Kolejna, bo już czwarta odsłona serii kryminalnej z Wiktorem Forstem, ten fakt potwierdza.
„Deniwelacja”, czyli różnica wysokości pomiędzy najwyżej i najniżej położonym punktem na określonym terenie, a w powieści Remigiusza Mroza ma ona dwojakie znaczenie.

środa, 5 lipca 2017

Iron Tales – Literacka składanka w hołdzie Iron Maiden

Opowiadania przedstawione w Iron Tales to zapiski z podróży w odległe wymiary świata Iron Maiden. To istny kalejdoskop ukazujący jego wielobarwność. Niektóre utwory stanowią próbę wiernego odzwierciedlenia liryk zespołu. W innych muzyka jest jakby tłem dla narracji – sączy się w lokalu, w którym siedzą bohaterowie, albo rozlega się jako sygnał w telefonie – tak wyczytać możemy we wstępie autorstwa Krzysztofa Azarewicza.
W tym miejscu w mojej głowie pojawiły się dwa pytania. Czy człowiek kojarzący zespół Iron Maiden głównie z koszulek kolegów z liceum, z którymi nigdy nie miał wspólnych tematów, znajdzie przyjemność w tekstach zawartych w antologii? Czy „tło dla narracji” w rzeczywistości nie wyglądało mniej więcej tak: „Ej, mamy fajne opowiadanie. Walnie się w tle piosenkę Iron Maiden i będzie cacy”. Mając w pamięci wcześniejsze książki wydawnictwa Gmork, mogłem być spokojny przynajmniej w tej kwestii, że będzie dobrze. A jaka jest odpowiedź na pierwsze pytanie?

wtorek, 4 lipca 2017

Robert Małecki - Najgorsze dopiero nadejdzie

Po udanym spotkaniu autorskim z Robertem przyszedł czas, żebym sięgnął po Jego książkę, robiąc sobie przerwę od grozy. Ale myląca to przerwa, bo napięcie i tempo akcji są tu ogromne!

Po dyskusji na temat książki wiedziałem już, że powieść dotyka tematyki zaginięcia, czyli dla mnie novum.  To jednak wątek dotyczący głównego bohatera, dziennikarza toruńskiej gazety, Marka Benera. Trup się znajdzie, a komplikacje wokół niego boleśnie rozdrapią stare rany.
Zaginięcie - to ciężarna żona Benera. Od trzech lat nieustannie jej szuka, rozbijając się o mur niewiedzy, fałszywych nadziei i mylnych tropów - o ile w ogóle wie, w jakich okolicach zacząć szukać. Wracając z kolejnej wyprawy Bener dostaje sprawę pożaru, w którym zginął człowiek. Dostaje też przy okazji perspektywę opuszczenia gazety, co czyni go, mam wrażenie, silniej zmotywowanym by iść pod prąd. Spłonął remontowany dom, w środku zwęglone zwłoki. Dlaczego do Benera od rana wydzwania jego była? Co ona ma wspólnego z tą sprawą? Dlaczego lokalny polityk wywiera wpływ na wydawcę i próbuje wciągnąć do współpracy niezbyt skorego do tego dziennikarza? Szemrany lokalny biznesmen, zasadzka, tortury, ucieczka ułatwiona przez nieznajomego wybawcę, śmierć szefowej fundacji, która narażała się władzom - a to tylko początek skomplikowanej intrygi.

niedziela, 2 lipca 2017

Wojciech Chmielarz - Zombie


„Prędzej czy później okazuje się, że ci, którzy wygrywają to ci, którzy myślą, że mogą wygrać.”
– Richard Bach

Wojciech Chmielarz to jak dla mnie ścisła czołówka wśród polskich pisarzy. Często wymieniam jego nazwisko podczas rozmów o książkach godnych polecenia. Każdy kolejna nowość spod „pióra” tego autora sprawia mi ogromną radość.

I przyznam szczerze, że na chwilę zwątpiłam…widząc tytuł tej właśnie książki. Zombie nie znoszę od zawsze, nie chciałam tego czytać, a jeszcze bardziej pisać recenzji.

Na szczęście sama zapowiedź z okładki odegnała moje wątpliwości. Wojciech Chmielarz powrócił w swoim wielkim stylu-tego byłam pewna!

Adam Górnik – młody błyskotliwy prokurator. Kochający mąż i troskliwy ojciec. Wzorowy obywatel. Jeden z najmłodszych zabójców w Polsce. Kiedy miał piętnaście lat, zamordował szkolnego kolegę, chuligana i postrach innych uczniów, Filipa „Korsarza” Korsarskiego, uderzając go młotkiem w głowę.
Wiele lat później dostaje wezwanie; jest przekonany, że wreszcie odkryto zwłoki jego ofiary. Teraz będzie mógł poprowadzić śledztwo we własnej sprawie i ostatecznie zatuszować zbrodnię. Jednak na miejscu znajduje ciało zabitej parę dni wcześniej dziewczynki. Szczątki Korsarza zniknęły. Czyżby wrócił zza grobu, żeby się zemścić?